Sally
Opowiem wam historię. Historię mojej śmierci...Uczyłem się w normalnej szkole, byłem normalnym chłopakiem i nic nie wskazywało na to, że ktoś z moich znajomych nie jest do końca "normalny". Z natury byłem dość towarzyski i śmiały, ale znałem jedynie trzy osoby, którym mogłem ufać bezgranicznie. Był to Matt, Annie i John. Oraz dziewczyna, w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia - Sally.
Często wydawało mi się, że wysyła mi jakieś znaki, że też jej się podobam, ale niestety nie widziałem, jak jej o tym powiedzieć. W końcu nadarzyła się idealna okazja, a mianowicie urodziny Johna. Gdy dał mi zaproszenie, powiedział, że na imprezie obiecała pojawić się Sally, więc będę miał okazję z nią pogadać. Bardzo się ucieszyłem i niecierpliwie czekałem na dzień, w którym miało odbyć się przyjęcie. W końcu doczekałem się i gdy wróciłem ze szkoły, od razu zacząłem przygotowywać się do wyjścia. Byłem gotowy dobrze godzinę przed czasem, więc postanowiłem iść przez las, aby pozbierać kwiaty dla Sally. Była wiosna, więc pięknych roślin było tam pod dostatkiem.
Miałem w ręce niewielki bukiet różnokolorowych kwiatków, kiedy mijałem niewielkie jeziorko. Wtedy przed oczami mignęła mi twarz dziewczyny, za którą szalałem. Uznałem, że po prostu ciągle o niej myślę i przez to mam wrażenie, że wszędzie ją widzę. To było dobre wytłumaczenie. W każdym razie po kilku minutach dotarłem do domu Johna. Nie było jeszcze Sally, więc poprosiłem jubilata o wazon, aby rośliny nie zwiędły, a ten oczywiście mi go przyniósł. Impreza szybko się rozkręciła, a dziewczyny wciąż nie było.
W końcu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a ja aż podskoczyłem na krześle. Na szczęście była to Sally. Rozejrzała się po pomieszczeniu i pokręciła z uznaniem głową. Bawiliśmy się świetnie, aż do północy. Zauważyłem, że wchodzi po schodach na piętro, więc podążyłem za nią. Okazało się, że weszła do łazienki, więc postanowiłem jej nie przeszkadzać i stanąłem pod drzwiami. Jednak po chwili usłyszałem ciche: "Wejdź". Zrobiłem jak kazała i ujrzałem ją wpatrującą się w swoje odbicie w lustrze. Jej twarz była kredowobiała, podobnie jak dłonie oraz prawdopodobnie reszta ciała.
- Sally, coś się stało? - zacząłem niepewnie.
- Kocham cię. - powiedziała dziwnym, zimnym głosem.
Zaniemówiłem z wrażenia. Dziewczyna, która od długiego czasu mi się podobała, nagle wyznaje mi miłość w takich okolicznościach.
- Wiem, że ja również ci się podobam - kontynuowała, a ja przytaknąłem - ale nic, oprócz tego, nie mogę zrobić.
- Dlaczego? - zapytałem.
- Dla twojego dobra. - odparła, a po jej policzku spłynęła łza.
- Chyba nie do końca wiem, o co ci chodzi. - pokręciłem głową i zbliżyłem się do niej, aby ją pocałować.
- Przepraszam Greg. - odsunęła się ode mnie - Naprawdę nie mogę.
- Nie wygłupiaj się kochana. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Przez chwilę trwała grobowa cisza. Nagle Sally odwróciła się do mnie i popatrzyła mi prosto w oczy. Wydawało mi się, że jej spojrzenie jest bardzo zimne, a jednocześnie patrzyła na mnie jak na przyjaciela, z którym nie widziała się przez dobre kilka lat.
- Naprawdę tego chcesz? - zapytała - Dobrze, ale nie miej mi tego za złe.
Dziewczyna położyła mi rękę na karku i pocałowała mnie. Gdy tylko nasze usta się złączyły, zrobiło mi się bardzo zimno. Z każdą chwilą czułem się coraz słabszy i nagle zupełnie straciłem przytomność. Ostatnie, co usłyszałem, był płacz Sally oraz jej słowa: "Przepraszam, że nigdy ci o tym nie powiedziałam. Ja nie żyję. Zostałam utopiona przez własnego wujka kilka lat temu w stawie, który mijałeś po drodze..."